poniedziałek, 14 listopada 2016

Bieg Niepodległości Warszawa 2016

   Oj, dawno nie pisałem. Naprawdę bieganie jest proste! Łatwiej mi się zmobilizować do biegania, niż do pisania.
   Może po prostu nie było o czym? W zasadzie to nie wiem. Kilka razy startowałem - raczej dla przyjemności niż wyniku, co nie przeszkodziło zrobić nowej życiówki w Półmaratonie Krakowskim.
Później dopadła mnie choroba, która trzyma do teraz i nie pozwala trenować. Wrrrr.


    Jednak Bieg Niepodległości w Warszawie był czymś, co długo pozostanie w mojej pamięci. Kolejny raz pobiegłem jako "zając", czyli na zadany czas (50:00) To ogromna frajda prowadzić grupę. Tym razem była tak liczna, że podzieliliśmy się obowiązkami z kolegą. Ja biegłem z "czerwonymi" - on z "białymi".

   Przed startem krótka odprawa i przekazanie wskazówek, później wspólna fota



i ruszamy do stref. Było zimno. Najzimniejszy Bieg Niepodległości od lat. To dobrze. Posypią się życiówki. Będę biegł bez rozgrzewki - nie chciałem się spocić i później przeziębić jeszcze bardziej. Nasza strefa (zielona) ruszy około godziny 11.30. Padają pytania o strategię biegu - jest jedna. jak najrówniej - czyli tempo około 5:00

   Start. Pierwszy raz nie ma przede mną nikogo. Pustka. Widać tylko około kilometrowy odcinek asfaltu. Ruszyliśmy popychani siłą tłumu. Trzeba hamować. Mimo to za szybko. Pierwszy kilometr około 4.42. Na szczęście to nieco z górki, będzie zapas na powrót. Tempo się ustabilizowało. Jednak miedzy wieżowcami nie ma szans na pomoc Garmina. Trzeba biec na czuja. Na nawrotce 17 sek zapasu. Idealnie.



   Dalej było nieco wiatru w twarz. Straciłem głos od dopingowania grupy. Chciałem przepłukać gardło wodą, ale niestety dostałem pusty kubek. Trudno. Ostatnie dwa kilometry to cały czas próby wsparcia. Sam wiem, jak to pomaga. To niesamowite oglądać ten wysiłek, walkę biegaczy. Nie jest istotne jaki czas łamią. Łamią własne ograniczenia!
   Meta. 49:58. Zadanie wykonane. Upewniły mnie w tym podziękowania kilku osób. To bardzo miłe.
Teraz czas pomyśleć o własnych słabościach i łamaniu życiówek. Za tydzień sam skorzystam z pomocy "zająca". Mam nadzieje, że dam radę i też będę mógł mu podziękować...




Zdjęcia: Aktywna Warszawa, maratończyk.pl oraz oczywiście niezastąpiona Kasia