poniedziałek, 28 grudnia 2015

Kaczka po Pekińsku, czyli wstęp do relacji z wyjazdu do Chin




Ponieważ w Państwie Środka odwiedziłem kilka miast, postanowiłem podzielić wpisy zgodnie z chronologią zwiedzania. Będą one pojawiać się cyklicznie, mam nadzieję, że codziennie. Postaram się opisać ten kraj, tak jak ja go widziałem, z jego wadami i niewątpliwymi zaletami.

Chiny to Państwo kontrastów, obok bogactwa, ogromna bieda. Zaraz za bajecznie kolorowymi zabytkami – slumsy, a tuż obok drogiej restauracji funkcjonują stragany z najtańszymi przysmakami „pospólstwa”. Wiele rzeczy mnie zaskoczyło, czasem pozytywnie, a innym razem wręcz przeciwnie. Wszystko to postaram się opisać w kolejnych odsłonach.
 

Chińska Republika ludowa to kraj ogromny, w każdym tego słowa znaczeniu, wszystko to, co wydaje się nam duże z perspektywy Europejczyka, tam jest jedynie błahostką. Przykład? Proszę bardzo: Warszawa jest największym Polskim miastem i liczy 1 milion 735 tysięcy mieszkańców, na chińskie realia mogłaby zostać… dzielnicą Chongqing, czy chociażby Pekinu. Ale to i tak nic. Władze Chin planują powstanie supermiasta, którego powierzchnia ma wynosić 212 379 km², czyli ma być 410 razy większa niż Warszawa i zajmować 2/3 terytorium Polski! Oszałamiające. Wzrost gospodarczy w tym kraju widać na każdym kroku. Wszędzie trwa budowa setek i tysięcy nowych bloków, z których każdy dorównuje wysokością Pałacowi Kultury i Nauki. Na ulicach nie widać samochodów starszych niż 4-5 lat, a mieszkańcy większych miast śmiało mogliby zawstydzić elegancją ubioru dużą część Polaków. 

 

Są jednak skutki negatywne tego boomu. I widać je na pierwszy rzut oka i pierwszy wdech. Mówię o smogu. Wszechobecnym smogu. Smogu, który zdaje się nigdzie i nigdy nie kończyć. Wdzierającym się do pomieszczeń, samochodów i metra. Nie ma gdzie się przed nim schronić.
  
Jedynym ratunkiem zdają się być maseczki, ale są one jedynie oszukiwaniem samego siebie, że jesteśmy chronieni. Przed tą toksyczną mgłą nie ma ucieczki.
   
Trasa z Pekinu do Xi’an wynosi około 1200 km, którą przebyliśmy pociągiem. I przez cały czas towarzyszyła nam ta siwa zawiesina. Nieprawdopodobne.

Ale jest też wiele pozytywów. I właśnie o nich głównie będę pisał.

A Kaczka po Pekińsku? Też o niej będzie dalej.
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz